Za tym blogiem stoją Bartek (1987) - fan Ruuda Gullita, którego pamięta z racji fryzury a nie gry, Leeds Utd, gdy prowadził je David O'Leary i Islandii, którą miał przyjemność objechać; trwające do dziś dzieciństwo spędza na fascynacji strojami piłkarskimi; za najwspanialszy uważa mundial we Francji, a do końca życia nie wybaczy reprezentacji Polski, że nie wyszła z grupy na Euro 2012 Przemek (1984) - przez pół życia próbujący łączyć sport z socjologią i socjologię ze sportem, wplatając w to technologię; jego rejestr Polaków grających za granicą, obcokrajowców grających w Polsce i największych piłkarskich obieżyświatów jest obecnie dwa razy dłuższy niż równik; mundial jego dzieciństwa odbył się w USA Radek (1978) - jedyny żyjący fan mistrzostw świata Italia 1990 oraz największy kibic Giuseppe "Il Principe la Roma" Gianniniego; kapłan kultu charyzmatycznych rozgrywających z numerem 10 takich jak Gheorghe Hagi i Carlos Valderrama; tęskni za powrotem do świetności polskiego hokeja na lodzie Sławek (1976) - gdy tylko zamknie oczy widzi Diego Maradonę mijającego rywali w Meksyku, kompendium o tamtych mistrzostwach jest jego piłkarską biblią; kultywuje pamięć o testach do Olimpii Poznań, do której można było się dostać kopiąc piłkę 10 razy w poprzeczkę Wydawnictwo Kopalnia poprosiło ich o napisanie rozdziału o maluczkich na mistrzostwach świata, a Michał Okoński stwierdził, że czytają ich piłkarscy hipsterzy. Są z tego dumni.
|
Blog > Komentarze do wpisu
Z Archiwum X: Oleg Salenko
Dziś Lech gra w Moskwie, więc warto poruszyć piłkarski wątek rosyjsko-polski. 18 listopada minęło 8 lat od pierwszego i zarazem ostatniego występu w Ekstraklasie w barwach Pogoni Szczecin rekordzisty mistrzostw świata pod względem goli strzelonych w jednym meczu. Absolutny zwycięzca kategorii "Zawodnik Jednego Meczu". Oto Oleg Salenko i jego zdumiewająca na każdym kroku kariera. Urodził się w Leningradzie (Sankt Petersburgu), ale po zaledwie trzech sezonach gry dla Zenitu, w wieku 20 lat, przeniósł się do Dynama Kijów. A napisać trzeba koniecznie, że transfery pomiędzy tymi zespołami występowały wówczas w przyrodzie równie rzadko jak włosy na głowie Nowego Miłościwie Nam Panującego Prezesa PZPN. Czyli niezwykłość numer 1. Na kolejną nie trzeba było długo czekać, bo w pierwszym roku gry dla Dynama, Salenko pokazał się na arenie międzynarodowe: w 1989 roku został królem strzelców MŚ do lat 20. Ów wyczyn, jakże inaczej, został dokonany w niesamowitych okolicznościach. Najpierw jednak bura dla PN i autora wywiadu (a może dla Salenki za ściemnianie?), za napisanie prawdy, tylko na odwrót :) Wypowiedź piłkarza: - Bardzo miło wspominam tamten turniej, a szczególnie mecz przeciwko Nigerii, gdy wszedłem na boisko 20 minut przed końcem, przy stanie 0:4. Mimo to drużyna ZSRR, przy moim współudziale, zdołała wyrównać, a następnie wygrać tę rywalizację w karnych. Głównie dzięki bramkom zdobytym w tym właśnie spotkaniu zostałem najlepszym strzelcem turnieju. Trzy zdania i... cztery nieprawdziwe informacje! Po prostu Radio Erewań się chowa :) Po pierwsze, Salenko zagrał cały mecz. Po drugie, to nie ZSRR odrobiło cztery gole straty, a Nigeria - to nasi sowieccy przyjaciele byli w tym meczu frajerami :) Po trzecie, frajerstwo zostało skumulowane o tyle, że to Super Orły wygrały w karnych. W końcu po czwarte - nasz bohater strzelił w owym ćwierćfinale tylko jednego gola, a koronę króla strzelców zapewnił sobie strzelając po dwa gole Syrii i Kolumbii w fazie grupowej :) Uff, redaktor Dariusz Łuszczyna albo gorzej władał rosyjskim niż mu się wydawało albo kolega Oleg postanowił sobie zakpić z dziennikarza. Tak czy owak - przypomnijmy sobie "cud z Damman". 25 lutego 1989, Nigeria - ZSRR 4:4, karne 5:3 No to jak już jesteśmy przy kadrze Rosji i niezwykłych meczach - miejmy to już z głowy. USA 1994, Rosja - Kamerun 6:1 i pięć goli Salenki (do tego jeden Radczenki i honorowy 42-letniego Rogera Milli)
(jeśli ktoś nie pamięta - szóstego gola, dającego tytuł króla strzelców strzelił Szwecji) Dorobek reprezentacyjny jest naprawdę frasujący: 8 meczów i 6 goli (wszystkie na MŚ!) dla Rosji i... jeden mecz dla Ukrainy! Tuż po rozpadzie ZSRR piłkarzom przydarzały się różne dziwne historie. Wystąpiłem w towarzyskim meczu Ukrainy jako piłkarz Dynama [z Węgrami, kwiecień 1992], ale przecież moją ojczyzną jest Rosja. Dlatego ostatecznie wybrałem jej barwy. Wątki klubowe w karierze Salenki są równie zagmatwane. Po kolei: Z Dynama wyjechałem do hiszpańskiego Logrones. Miałem wprawdzie przygotowany kontrakt z Tottenhamem, ale przedstawicielom tego klubu nie udało sie załatwić mi pozwolenia na pracę. Ponieważ Tottenham współpracował z Logrones - udało mi się zakotwiczyć w Hiszpanii. Po finałach MŚ przeniosłem się do Valencii. Logrones zaczęto nawet nazywać Salenko Team. Kiedy przeprowadzałem sie do Walencji, niektórzy kibice Logrones płakali... W pierwszych dziesięciu meczach Valencii zaprezentowałem się z dobrej strony, potem niestety zaczęły się problemy z brazylijskim trenerem Parreirą i zacząłem przesiadywać na ławce rezerwowych. Dlatego przeniosłem się do Glasgow Rangers - klubu, który akurat występował w Lidze Mistrzów. Przez pół roku grałem u boku takich sław jak Gascoigne, Brian Laudrup, Michajliczenko, McCoist... Choć dobrze się tam czułem, chętnie przeprowadziłem się do tureckiego Istanbulsporu w ramach wymiany za Holendra Van Vossena. W Glasgow bałem się, że znów usiądę na ławce rezerwowych. Niestety, pojawiły się problemy ze zdrowiem, a Glasgow i Istanbulspor nie mogły się dogadać, kto powinien wypłacać mi należności kontraktowe. Ostatecznie trafiłem do drugoligowej, hiszpańskiej Cordoby - za darmo. Tam jednak w ogóle nie grałem [3 mecze]. Pewnego dnia skontaktował się ze mną Roman Kosecki [taki poseł PO z dużą fuflą - przyp. autora :)]. Powiedział, że ma znajomego biznesmena, który mógłby mi pomóc w znalezieniu dobrego klubu w Polsce. To była szansa na wyrwanie się z marazmu, wyjazdu i powrotu do dużego futbolu. Z tym powrotem do dużego futbolu, to okazało się, że nie tak do końca. Salenko razem z Mielcarskim mieli stworzyć atak marzeń ''Car'' i ''Miel-car''. Nie stworzyli. Salenko historię swoich występów w polskiej lidze ograniczył do 18 minut.
Dnia 18 listopada 2000 roku Pogoń rozgrywała swój ostatni ligowy mecz w XX wieku i odniosła zwycięstwo 1:0 nad Stomilem Olsztyn. Spotkanie to przeszło do historii również dlatego, że wystąpił w nim drugi po Grzegorzu Lato w polskiej ekstraklasie król strzelców mistrzostw świata. Choć ''Car'' Salenko więcej w Pogoni nie zagrał (mało tego, nigdy potem nie zagrał już w oficjalnym meczu ligowym!), to po sezonie 2000-01 mógł sobie do biografii dopisać wicemistrzostwo naszego kraju. Na pewno pęka z dumy :) B. czwartek, 27 listopada 2008, badzi
Tagi:
Oleg Salenko
Komentarze
Gość: suri, *.koba.pl
2009/09/24 01:53:09
a ja go doskonale pamiętam z meczu rosji z kamerunem z 1994 roku w USA. Kibicowałem wtedy ruskim, choć sympatią darzyłem również i kamerun. Oglądałem to na dwa telewizory, bo rownolegle w dwójce był drugi mecz grała brazylia (z kim? nie pamietam)
bramki salenki nie byly efektowne, ale skubaniec zawsze biegl do chorągiewki.. |
ja go jeszcze pamiętam z Championship Managera - sprowadzałem go do Polski, do II ligi, gdzieś w sezonie 99/00 :)